piątek, 11 kwietnia 2014

Epilog.

~Seven Years Later~
[Narracja 3-osobowa]
Życie to jedna wielka książka, codziennie zapisujemy w niej nowe strony, rozdziały. Nie możemy przewidzieć co się stanie za sekundę, minutę, godzinę, dzień, tydzień, miesiąc, rok. Nie da się zaplanować przyszłości. Ktoś mądry powiedział kiedyś "Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą (...)". Wszystko w tym zdaniu jest prawdziwe.
Ania i Robert Lewandowscy mieli bardzo prosty plan na przyszłość. Być razem, na zawsze. No właśnie, ale nie da się przewidzieć głupich, najprostszych rzeczy. Śmierć przychodzi w najmniej odpowiednim momencie, szybko, a nawet za szybko. Nie można się do tego przygotować, do straty najbliższej swojemu sercu osoby. Nie da się cofnąć czasu, ale to nie oznacza, że wszystko mamy robić spontanicznie. Nie o to, przecież chodzi, ale musimy żyć tak jakby jutra miało nie być. Starać się nacieszyć wszystkim co mamy. Nie narzekać, nie żałować, po prostu żyć.
W maju, a dokładniej 18 maja 2016 roku wydarzyła się tragedia. Nikt nie mógł tego przewidzieć ani temu zapobiec. Minęło już pięć lat, a pustka w sercu, żal, tęsknota i smutek pozostały. Już na zawsze.
[Ania]
Pewnie zastanawiacie się jak zmieniło się moje życie, nasze życie przez te siedem lat. Nadal mieszkam w Dortmundzie, mam syna, córkę, która ma 4 i pół roku no, ale jest jedna ogromna zmiana. Nie mam męża, nie jestem rozwódką, jestem wdową. Robert zmarł jak byłam w ciąży z Julcią, miał wypadek 18 maja 2016 roku. Byłam załamana, straciłam miłość swojego życia, ojca swoich dzieci. Było mi trudno, bo zostałam sama z dzieckiem, drugim w drodze. Miałam pieniądze, dwa domy, ale po co mi to ? Po co mi to skoro już nigdy nie zobaczę jego uśmiechu, radości po strzelonym golu, nie usłyszę jego głosu, nie pokłócę się z nim o to kto robi śniadanie. Dlaczego mieszkam w Dortmundzie ? Nie wiem, tak wyszło. Chyba po prostu nie chciałam tracić domu, z którym wiążą się najlepsze wspomnienia z mojego małżeństwa. To był wypadek, na autostradzie wjechał w niego tir. Nie miał żadnych szans na przeżycie, zmarł na miejscu. Pamiętam dokładnie wszystko. O której dostałam telefon, o której byłam w szpitalu, w co byłam ubrana, jaką miałam minę, minę lekarza jak mi to przekazał, płacz, rozpacz, smutek, cierpienie. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego akurat on. Wszystko układało się tak jak chcieliśmy, było idealnie. W jednej chwili wszystko rozpadło się na miliony kawałeczków, tak jak moje serce. Wszystkie plany, marzenia na prawdę wszystko pękło jak bańka mydlana.
Kuba był za mały, żeby cokolwiek pamiętać, a Jula ? Juli nie było nawet na świecie, więc zna swojego ojca tylko ze zdjęć, powtórek meczy, artykułów sprzed lat, ale dalej jest za mała, żeby to zrozumieć.
Nigdy nie żałowałam żadnego spędzonego dnia u boku Roberta. On był dla mnie idealny. Zawsze pozostanie w moim sercu. Zresztą nie tylko moim. Miał cudowną rodzice, przyjaciół, miliony fanów, którzy dalej o nim pamiętają, ciepło go wspominają i mnie też wspierają.
Nie potrafię się pogodzić z jego śmiercią, ale widocznie tak musiało być. Nie mogę cofnąć czasu. Pozostaje mi tylko czekać, aż wreszcie będę mogła się z nim spotkać. Tam po drugiej stronie.
Dziękuje Ci Robercie Lewandowski, że pojawiłeś się w moim życiu, że dałeś mi tyle miłości, szczęścia, radości. Dziękuje Ci za wszystko.
~A lot of time later~
[Kuba]
Mam 26 lata, jestem piłkarzem tak jak mój tata, mam cudowną mamę, narzeczoną i kibiców. Gram w Borussii, od samego początku. Kocham ten klub i nie zamierzam nigdzie odchodzić. To jest moje miejsce, dom, to co kocham.
Dzisiaj jest finał UEFA Champions League. Gramy razem z FC Barceloną. Naszym ogromnym przeciwnikiem, już po raz 3 spotykamy się w finale. Udało nam się dwa razy i wierze, że tym razem też tak będzie.
Weszliśmy na boisko, rozpoczęła się zacięta walka. Dostałem podanie od swojego kumpla, odwróciłem się, wycelowałem i strzeliłem. GoooL. Udało mi się, strzeliłem gola. Zrobiłem to samo co robił mój ojciec, tylko tym razem to ja to dla niego robię. Spojrzałem w niebo, szepnąłem do siebie "dziękuje Tato" i wróciłem do gry. Cudowne uczucie, tak dużo fanów krzyczy moje imię, nazwisko. Jednak ja skupiam się tylko na piłce, na wygranej.
Udało się ! Po raz kolejny wygraliśmy finał Champions League.
Po meczu podeszło do mnie mnóstwo dziennikarzy, ale nie przeszkadzało mi to.
-Jak się czujesz po strzeleniu 3 bramek w finale ?
-Tak samo jak po strzeleniu 2 bramek w ćwierćfinale - zaśmiałem się
-Dla kogo były te bramki ?
-Dla mojego taty, mamy i oczywiście mojej cudownej narzeczonej
-Twój tata jest legendą Borussii, chcesz powtórzyć jego sukces ?
-Nie, chce być lepszy. Udowodnić, że moje nazwisko niczego nie zmienia. Mimo tego, że nie grałem z ojcem wiem, że był świetny. Jednak ja dotarłem do wszystkiego sam, bez jego pomocy, kontaktów. Mój ojciec zmarł za wcześnie, może byłby jeszcze lepszy. Kto wie
-Nie było przy Tobie ojca jak zaczynałeś grać w piłkę, kto Ci pomagał ?
-Bardzo pomogła mi moja mama, ale wiele poświęcam też przyjacielowi mojego ojca. Marco dziękuje - uśmiechnąłem się
-Marco Reus, tak ?
-Tak, on był zawsze, wspierał naszą rodzice, pomagał mamie. Wiele mnie nauczył i zawsze będę mu za to wdzięczny. Dziękuje, do zobaczenia - odszedłem
[Narracja 3-osobowa]
Tak się właśnie kończy historia miłości Anny Stachurskiej i Roberta Lewandowskiego. Happy-End uciekł gdzieś daleko. Obydwoje udowodnili, że mimo treningów, wyjazdów miłość jest możliwa. Pokonywali wszystkie przeszkody bez problemu. Jednak jeden wypadek zmienił wszystko. Nic nie było już takie jak dawniej.

THE END

*****

To jest już koniec tego bloga. Przepraszam, że tak to skończyłam. Tak na prawdę miałam mnóstwo napisanych wersji tego epilogu, ale tą, która jest teraz napisałam w tym tygodniu. Łzy się polały, bo zżyłam się z tym blogiem, ale nie ma odwrotu. Do zobaczenia na innych blogach :*

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 17.

~August 21, 2014~
[Ania]
Dzisiaj Robert ma swoje 26 urodziny, na początku mieliśmy zrobić imprezę, ale ze względu na moją ciąże przełożyliśmy to. Za 3 dni mam termin porodu, szpital wybrany, pokoik urządzony, torba spakowana. Lewy chodzi jak na szpilkach, pomaga mi we wszystkim, każdy mój jęk, kopnięcie malucha czy cokolwiek innego on traktuje jak początek akcji powodowej. Niby stara się być opanowany, spokojny, ale widzę po nim, że strasznie się boi. Oczywiście treningów mu nie odpuszczam, więc trenuje z telefon jakby coś się działo to mam dzwonić i on zaraz będzie.
Wstałam rano, po cichu się ogarnęłam i wyjęłam w szafy prezent. Skromny, ale on serca. Była to płyta z życzeniami od najbliższych oraz kolaż z naszymi zdjęciami, a w środku zostawiłam miejsce na pierwsze zdjęcie naszego syna. Tak syna. Będzie mały Lewandowski, mam nadzieje, że równie utalentowany albo jeszcze bardziej. Przyrządziłam nam śniadanie, postawiłam wszystko na stole i ruszyłam na górę. Na schodach poczułam jednak silne skurcze i upuściłam wszystko z hukiem, jak nie trudno się domyślić zaraz obok mnie pojawił się mój mąż.
-Aniu co się dzieje ?
-Zaczęło się
-Spokojnie, oddychaj - zdziwił mnie swoją postawą, myślałam, że będzie krzyczał, stresował się -muszę się ubrać
-Jeszcze masz trochę czasu
-Aniu - wziął mnie na ręce co było trudne, przynajmniej dla mnie i położył mnie na dole na kanapie - będę za 2 minuty
-Yhmm - jak powiedział tak zrobił, po kilkunastu minutach byliśmy już w szpitalu. Zabrali mnie na porodówkę, dali jakieś leki i zaczęło się czekanie.
~Evening~
[Robert]
Siedziałem pod salą i czekałem na jakiekolwiek informacje. To trwa już tak długo. Po tym długim siedzeniu na korytarzu wyszedł do mnie lekarz.
-Panie Robercie gratuluje syna
-Dziękuje, a Ania ?
-Jest zmęczona, ale wszystko jest w porządku ?
-Tak oczywiście - uśmiechnął się
-Dziękuje - powoli wszedłem do sali, Ania leżała na łóżku, a obok niej był nasz syn. Podobny do niej, tylko ma moje oczy i nosek.
-Hej - cmoknąłem ją w czoło
-Robert nie dałam Ci prezentu
-To jest najlepszy prezent, nie mogłem sobie lepszego wymarzyć
-Ma Twoje oczy
-Nos też ma mój - zaśmiałem się
-I tak jest bardziej podobny do mnie
-Wiem, jest śliczny
-Musimy wybrać imię
-Mam pewien pomysł - posłała mi uśmiech
-Jaki ?
-Kuba
-Jakub Lewandowski
-Czyli się zgadzasz ?
-Oczywiście - pocałowałem ją
-Jestem wykończona
-To może ja już pójdę ? Przyjadę z samego rana
-Nie chce Cię wyganiać
-Kochanie, ale ja to rozumiem
-Będziesz rano, tak ?
-Obiecuje
-Do zobaczenia
-Paa - pożegnaliśmy się i wyszedłem. Wziąłem telefon do ręki, napisałem wiadomość i wysłałem do wszystkich, których miałem w kontaktach, oczywiście oprócz Ani, bo to by było bez sensu.
"Mam syna. Jakub Lewandowski. 3500 gram, 56 centymetrów. Mały przystojniak"
Za chwile dostałem mnóstwo odpowiedzi, od chłopaków, mamy, Mileny, znajomych. Wszyscy nam gratulowali i składali mi życzenia urodzinowe. To jest najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałem. Pojechałem do domu, posprzątałem moje śniadanie, które dalej było na schodach, zjadłem cokolwiek i położyłem się spać. To był najważniejszy i najlepszy dzień w moim życiu, ale byłem strasznie zmęczony.
~December 24, 2014~
[Ania]
Dzisiaj jest nasza pierwsza Wigilia. Kubuś ma już cztery miesiące, rośnie jak na drożdżach. No i oczywiście kradnie serca naszych przyjaciół i rodziny. Od prawie miesiąca jestem z nim w Warszawie, kilka dni temu Robert do nas dojechał. Wigilie spędzamy u nas w mieszkaniu, dlatego od rana biegam i wszystko szykuje. Chce, żeby było idealnej, lepiej niż rok temu, dwa.
-Kochanie my idziemy na spacer
-Dobrze, ale wracajcie szybko
-Dasz sobie rade ?
-Tak, spokojnie - zaśmiałam się i wróciłam do gotowania. Potem nakryłam do stołu, przygotowałam wszystko, niby miałam jeszcze trochę czasu, ale jak chłopaki wrócą to trzeba będzie ich przebrać, nakarmić. Dobrze, że wszystkie prezenty spakowaliśmy z Robertem w nocy, bo teraz nie musimy marnować na to czasu. Przygotowałam sobie skromną sukienkę, buty, poprawiłam prezenty, sprawdziłam czy wszystko zrobiłam i wybrałam jeszcze strój dla naszego syna. Zdążyłam spojrzeć na zegarek i drzwi do domu się otworzyły
-Robert ? - zawołałam z salonu
-Cii - weszłam do przedpokoju - śpi
-Przepraszam - uśmiechnęłam się
-Przełożę go do łóżeczka
-Ja go wezmę, a Ty się rozbierz
-Jego też trzeba rozebrać
-Robert - szturchnęłam go - nie rób ze mnie wariatki
-No, przecież żartuje sobie
-Wiem wiem - wzięłam małego na ręce, poszłam z nim do jego pokoju, rozebrałam go i włożyłam do łóżeczka. Przykryłam go kołderką, przymknęłam drzwi i poszłam do Lewego.
-Niedługo będą goście, to pójdę się wykąpać
-Robert, ale szybko bo ja też chce
-Postaram się
-Ok - Lewandowski zniknął w łazience, a ja ogarnęłam jeszcze do końca kuchnie, zajrzałam do Kubusia. Była już 16, goście mieli być na 18, więc miałam jeszcze trochę czasu, usiadłam na kanapie i w myślach powtarzałam sobie co mam zrobić, a co już zrobiłam. Wydaje mi się, że miałam wszystko gotowe, ale cały czas bałam się, że coś nie wyjdzie.
-Aniu już jestem
-To ja idę - zaśmiałam się. Wzięłam szybki prysznic, ogarnęłam się już na gotowo. Założyłam bieliznę, cieliste i cienkie rajstopy, a ma końcu sukienkę i czarne baleriny. Jak wyszłam to Robert akurat ubierał małego, sam miał na sobie garnitur i świetnie wyglądał.
-Moja boska Lewandowska - przyciągnął mnie do siebie
-Twoja się zgadza, boska też, no i Lewandowska też - zaśmiałam się
-Kocham Cię, wiesz ?
-Wiem, ja też bardzo Cię kocham
-Żałujesz czasami ?
-Czego ?
-Szybko zakończyłaś karierę, oddałaś się całkowicie dziecku, rodzinie
-Nie żałuje - uśmiechnęłam się - jak na niego patrzę to nie żałuje, jasne czasami brakuje mi karate, ale przecież jeszcze do tego wrócę
-Już nie zawodowo
-Trudno - westchnęłam - ważne, że mam Was
-Damy rade - pocałował mnie
-A po za tym mam, przecież bloga, pomagam innym
-I jesteś w tym całkiem niezła
-Och jak miło, że tak mówisz
-Sama prawda - zadzwonił dzwonek do drzwi
-Otworze - podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Za nimi stała już mama Roberta i Milena
-Witam Aniu
-Dzień dobry mamo - przytuliłam ją, a potem Mile
-Gdzie nasz przystojniak ?
-Siedzi w tatą w salonie - zaśmiałyśmy się - zapraszam
-Cześć mamo - Robert podszedł do nas z Kubą na rękach
-Cześć synku no i jest mój kochany wnuk - przejęła malucha
-To ja zostawię prezenty pod choinką
-Nie trzeba było tyle tego kupować
-Synku nam sprawia to przyjemność
-A po za tym prezenty są dla Kuby, a nie dla Ciebie - Milena pokazała mu język
-Dzięki
-Chodź pomożesz mi - pociągnęłam go za rękę i przeszliśmy do korytarza
-W czym mam tu pomóc ? - rozejrzał się
-W niczym - szepnęłam i się do niego przytuliłam
-Czyżbyś tęskniła za tylko naszą dwójką ?
-Czasami tak - zaśmiałam się
-Zawsze możemy komuś podrzucić Kubę
-Nie lubię się z nim rozstawać
-Kochana mamusia
-Wracajmy do nich
-Już ?
-Tęsknię - uśmiechnęłam się
-Serio ?
-Nie no żartuje - zaśmiałam się - ale głupio tak zostawiać gości
Po jakimś czasie przyszła moja rodzina, zasiedliśmy wspólnie do kolacji, zaśpiewaliśmy kolędy, rozmawialiśmy i rozpakowaliśmy prezenty. Nasz syn dostał ich najwięcej, ale niestety nic nie rozumiał, uśmiechał się tylko słodko. Cały czas krążył między jedną, a drugą babcią albo innymi.
-Nie rozpieszczajcie go tak, bo potem nie damy sobie z nim rady
-To my Wam pomożemy
-Mamo - zaśmiałam się
-Żadne mamo, to jest nasz najukochańszy wnuk
-No właśnie - mamę Roberta poparła moja mama
-To kiedy planujecie małą Lewandowską ? - spytała moja bratowa
-Od razu - Bobek uśmiechnął się od ucha do ucha
-Ha ha ha - westchnęłam - nie prędko
-Czy ja mam coś w tej sprawie do powiedzenia ?
-Oczywiście Robercie, możesz się podporządkować
-Jeszcze zobaczymy
-No zobaczymy - puściłam mu oczko
-Zawsze byliście zgodni
-Staramy się
-Kuba jest już zmęczony - spojrzałam na niego - położę go
-To ja Ci pomogę, zaraz wracamy - Lewusek wziął naszego syna od swojej siostry i poszliśmy z nim do jego pokoju. Mój mąż go rozebrał i zmienił pieluchę, a ja wyjęłam piżamkę i go ubrałam. Nakarmiłem go, poklepałam delikatnie po pleckach, a jak mu się odbiło to go wspólnie uśpiliśmy. Włożyłam go do łóżeczka, zapaliłam małą lampkę, a wychodząc zgasiłam światło. Całość zajęła nam może pół godziny.
-Śpi ?
-Tak - uśmiechnęłam się
-My chyba powinniśmy się już zbierać jeżeli chcemy iść na Pasterkę
-To Robert pójdzie z Wami
-Zostańcie razem
-Na pewno ?
-Tak, spokojnie
-W takim razie dziękujemy za wszystko
-Do zobaczenia jutro - zamknęłam za wszystkimi drzwi. Posprzątaliśmy ze stołu i po 1 w nocy położyliśmy się spać.

*****
No cóż ja mogę powiedzieć ? Jest to mój ostatni rozdział :c za tydzień się pojawi epilog i szczerze już tęsknie za tym blogiem, ale nie dam rady go prowadzić. Ledwo napisałam ten rozdział, ale przynajmniej jest długi :/ Do zobaczenia za tydzień :*

piątek, 28 marca 2014

Rozdział 16.

~One Year Later - July~
[Ania]
Miesiąc temu wzięliśmy z Robertem ślub i oficjalnie nazywam się Anna Lewandowska. Ceremonia tak jak i wesele było idealne, wszystko poszło zgodnie z naszym planem. Potem pojechaliśmy w podróż poślubną na Seszele i wróciliśmy do Dortmundu. Robert był przez tydzień na obozie przygotowawczym, a ja zajęłam się Karate i swoim blogiem. Tak mam bloga, od stycznia. Healthy Plan by Ann.
Mój mąż był jeszcze na treningu, a ja leżałam sobie na kanapie i wróciłam wspomnieniami do dnia naszego ślubu.
„Dzięki pomocy kilkunastu ochroniarzy weszłam do Kościoła prowadzona przez mojego ojca. Drzwi się zamknęły, a ja skupiłam się tylko na Robercie, który stał przy ołtarzu. Wpatrywał się we mnie z uśmiechem, a na jego policzkach pojawiły się delikatne dołeczki, które tak bardzo kocham. Powoli kroczyłam do ołtarza, oczy wszystkich gości zwrócone były w moją stronę. Doszłam do końca, ojciec oddał mnie mojemu narzeczonemu.
-Pięknie wyglądasz - szepnął mi do ucha
-Dziękuje, Ty też jesteś niczego sobie - stanęliśmy przed księdzem.
Po niecałej godzinie opuściliśmy Kościół już jako państwo Lewandowscy i udaliśmy się na sale weselną"
-Jestem kochanie
-Głodny jesteś ?
-Troszeczkę
-To już podaje obiad - wstałam z kanapy
-Poczekaj - podszedł do mnie - ja coś zrobię
-Ty ? - zaśmiałam się
-A czemu nie ?
-Rzadko ostatnio gotujesz
-Bo miałem mało czasu, ale teraz to nadrobimy - pocałował mnie
-Robert - uśmiechnęłam się - nie musisz
-Wiem, ale chce
-Pomogę Ci - pociągnęłam go za rękę i poszliśmy do kuchni - jak było na treningu ?
-Jak zwykle - zaśmiał się - trochę się pobawiliśmy
-Jak dzieci - przytuliłam się do niego
-A Ty co robiłaś ?
-Ćwiczyłam, sprzątałam, zrobiłam post na bloga
-Wiesz, że jestem z Ciebie dumny
-Na prawdę ?
-Oczywiście, że tak - objął mnie mocniej
Zjedliśmy deser, potem obiad, położyliśmy się na kanapie i odpoczywaliśmy.
-Jak sobie radzicie bez Mario ?
-Jest trudno, ale jakoś dajemy rade
-Robert Ty też chcesz odejść, prawda ?
-Kochanie wiesz, że dostałem taką propozycje, ale jeszcze nic nie jest przesądzone
-Podoba Ci się ta propozycja
-Aniu o co chodzi ?
-O nic, po prostu pytam
-Kochanie przed podpisaniem umowy na pewno Ci powiem
-Wiem, ufam Ci
-Nie rozmawiajmy o tym
-Czemu ?
-Bo teraz jesteśmy tutaj i liczy się tylko tu i teraz
-Kocham Cię
-Ja też Cię kocham - cmoknął mnie w czoło
-Z jednej strony mam karierę, a z drugiej chciałabym, żebyśmy byli taką prawdziwą rodziną
-Jesteśmy prawdziwą rodziną
-Wiem, ale chodzi mi o dziecko
-Chcesz mieć dziecko ?
-Dobrze wiesz, że chce
-Źle się wyraziłem - posłał mi uśmiech - czy teraz chcesz mieć dziecko ?
-Mam karierę, wszystko idzie dobrze, ale bardzo chciałabym zostać matką
-Aniu jeżeli się na to zdecydujemy to będziesz musiała zakończyć karierę
-Wiem, dlatego nie mam pojęcia co dalej zrobić
-Wstrzymajmy się na razie, dajmy sobie trochę czasu
-Tak myślisz ?
-Myślę, że tak będzie najlepiej - pocałował mnie
-Dziękuje
-Za co ?
-Za to, że jesteś, że mnie wspierasz, że mnie kochasz - wtuliłam się w niego
-To ja Ci dziękuje, że pojawiłaś się w moim życiu
-Cała przyjemność po mojej stronie
~Half A Year Later - January~
Od naszej rozmowy minęło pół roku, wróciliśmy do swojego normalnego życia i odrzuciliśmy chwilowo myśli o dziecku. W grudniu odniosłam kolejne sukcesy w swojej karierze, a Robert podjął decyzje w związku z grą w Bayernie Monachium. Wbrew wszystkim doniesieniom mój ukochany mąż postanowił zostać i przedłużyć kontrakt z Borussią Dortmund. Bardzo się z tego cieszę, bo pokochałam to miasto, ludzi, klimat no i oczywiście klub.
Obudziłam się rano, Roberta nie było obok, a z łazienki słuchać było dźwięk wody, więc domyśliłam się, że się kąpie. Wstałam, pościeliłam łóżko i założyłam na siebie szary sweter, który idealnie komponował się z moją piżamą. W pewnym momencie zrobiło mi się nie dobrze, a przecież dzisiaj jeszcze nic nie jadłam, chciałam wejść do łazienki, ale drzwi były zamknięte.
-Robert otwórz ! - zapukałam do łazienki
-Aniu zaraz wyjdę
-Otwórz teraz, błagam
-Co jest ? - otworzył drzwi, a ja delikatnie mówiąc go staranowałam i uklęknęłam przy sedesie. Lewandowski ukucnął obok mnie i trzymał mi włosy - Aniu dobrze się czujesz ?
-Tak już jest w porządku
-Jadłaś coś dzisiaj ? - pokiwałaś przecząco głową - chcesz iść do lekarza ?
-Nie - uśmiechnęłam się - to pewnie tylko grypa żołądkowa
-Jak chcesz, ale jak coś będzie się działo to idziemy do lekarza
-Dobrze
-Pójdę zrobić nam śniadanie, a Ty się ogarnij - opuścił łazienkę
-Dziękuje Robert - krzyknęłam, a on się odwrócił i posłał mi uśmiech. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół. Jak usiadłam do stołu to od razu uderzył mnie intensywny zapach śniadania, a przecież normalnie nie czuje tak intensywnie zapachów. Jak chłopak postawił przede mną talerz to wszystko się nasiliło, nie wytrzymałam i pobiegłam do łazienki. Było mi nie dobrze i słabo, zwróciłam wczorajszą kolacje i pewnie obiad i nie miałam dość.
-Ania musisz coś zjeść
-Nie mam siły - oparłam się o ścianę
-W takim razie jedziemy do lekarza
-Nie proszę Cię
-To zjedz cokolwiek
-Dobrze, obiecuj - spojrzałam na zegarek, który znajdował się na moim lewym nadgarstku - idź zjedz to śniadanie, bo za chwile musisz jechać na trening
-Zostanę z Tobą, jakoś się wytłumaczę
-Robert jedziesz na trening koniec kropka
-Jakby co to dzwoń - pocałował mnie w czoło i wyszedł. Domyśliłam się, że poszedł najpierw na dół, po jakiś piętnastu może dwudziestu minutach usłyszałam trzaśnięcie drzwi.
Powoli wstałam z podłogi, umyłam twarz i zeszłam na dół, wyjęłam z torebki kalendarz, żeby coś sprawdzić. No tak wszystko by się zgadzało. Na pięćdziesiąt procent jestem w ciąży. Miałam do wyboru lekarza albo test ciążowy, jak zrobię test i wyjdzie pozytywny to będę musiała iść do lekarza, jak pójdę do lekarza to będę wiedziała od razu. Poszperałam trochę w internecie, znalazłam numer do prywatnej kliniki w Dortmundzie i umówiłam się jeszcze dzisiaj na wizytę. Przełamałam się zjadłam śniadanie, posprzątałam, zabrałam wszystkie potrzebne dokumenty torebkę i wsiadłam do swojego czarnego Porsche. Od nas z domu to jest jakieś 40 minut drogi, więc włączyłam automape, podałam adres i ruszyłam w drogę.
Weszłam do budynku, wjechałam windą na 3 piętro i podeszłam do recepcji.
-Dzień dobry ja byłam umówiona na wizytę. Anna Lewandowska
-Tak zgadza się - uśmiechnęła się - gabinet numer 6
-Dziękuje - podeszłam do odpowiednich drzwi i zapukałam. Weszłam do pomieszczenia, dużo się różniło od typowych szpitalnych pomieszczeń. Gabinet utrzymywany był w beżowych odcieniach, ale był bardzo ładny i dobrze się w nim czułam.
-Witam pani Aniu
-Dzień dobry - usiadłam na krześle
-Co panią do mnie sprowadza - stwierdziłam, że podam jej swoje objawy, ale nie powiem o swoich przypuszczeniach
-Ostatnio źle się czuje, jest mi słabo, wymiotuje
-Kiedy ostatnio miała pani miesiączkę ?
-No właśnie chodzi o to, że mi się spóźnia
-Ile ?
-Już trzy tygodnie
-Nie zaniepokoiło to pani ?
-Nie zwróciłam na to uwagi
-Dobrze w takim razie proszę się położyć, a ja zrobię pani USG
-Jasne - zdjęłam koszule, podwinęłam top i położyłam się. Pani doktor nalała mi zimny żel na brzuch, a potem go rozsmarowała. Wpatrywała się w ekran sprzętu cały czas jeżdżąc mi po brzuchu. Potem wydrukowała zdjęcie i podała mi ręcznik papierowy.
-Proszę się wytrzeć - uśmiechnęła się, więc wykonałam jej polecenie, ubrałam się z powrotem i usiadłam na przeciwko niej po drugiej stronie drewnianego biurka - gratuluje, będzie miała pani dziecko
-Dziękuje - uśmiechnęłam się promienie
-Jest pani w 9 tygodniu ciąży, jak na razie wszystko jest w porządku. Tylko musi się pani oszczędzać, nie dźwigać, na razie nie ćwiczyć
-Dobrze, zapamiętam
-Pani Aniu proszę też przystopować, a najlepiej odstawić na razie karate
-Skąd pani wie ?
-Poznałam panią, a nazwisko tylko potwierdziło moje przypuszczenia
-Rozumiem - zaśmiałam się
-W takim razie tutaj ma pani zdjęcie USG - podała mi je - i zapraszam na kontrole za 3 tygodnie chyba, że zdecyduje się pani na innego lekarza
-Nie ma takiej potrzeby
-W takim razie do zobaczenia - założyłam kurtkę, zabrałam torebkę i wyszłam z gabinetu. Czyli jakby nie patrzeć chyba właśnie zakończyłam swoją karierę, ale skoro jestem w 9 tygodniu to by oznaczało, że podczas zawodów w grudniu byłam już w ciąży.
Wsiadłam do samochodu i udałam się w drogę powrotną. Robert był już po treningu albo jeszcze wracał, więc chciałam być jak najszybciej w domu. Nie było mi to jednak dane, bo były straszne korki i zamiast być w domu po 40 minutach dotarłam tam po półtorej godziny.
-Jestem !
-Gdzie Ty byłaś ?!
-Spokojnie byłam u lekarza
-I ... ?
-No wiesz - przeciągałam - jakby Ci to powiedzieć
-Najlepiej prosto z mostu
-Za jakieś 30 tygodni urodzi się mały Lewandowski
-Żartujesz ?
-Wyglądam jakbym żartowała ?
-No nie
-No właśnie - uśmiechnęłam się
-To cudowna wiadomość - pocałował mnie - nawet nie wiesz jak się ciesze
-Wiem - przytuliłam się do niego

piątek, 21 marca 2014

Rozdział 15.

~A Few Months Later - June 8, 2012~
[Ania]
Dzisiaj rozpoczynają się Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej 2012, czyli krótko mówiąc Euro 2012. Polska jest w grupie A razem z Czechami, Grecją i Rosją. O 18:00 na Stadionie Narodowym reprezentacja Polski zmierzy się z reprezentacją Grecji. Mój chłopak będzie grał w wyjściowej jedenastce, a ja będę mu kibicowała siedząc na trybunach.
Podczas tych kilku, a nawet kilkunastu miesięcy kupiliśmy, urządziliśmy i przeprowadziliśmy się do naszego nowego, wspólnego mieszkania.
Robert odnosił coraz większe sukcesy w Borussii, a ja w Karate. Udało nam się pogodzić wszystko. Cały czas krążę między Warszawą, a Dortmundem, trenuje tu i tam. Robert spędza ze mną każdą wolną chwile, a jak ma tylko wolne to do mnie przyjeżdża. Stara się być na moich zawodach, a ja na jego meczach.
Siedziałam na trybunach Stadionu Narodowego ubrana w koszulkę naszej reprezentacji z dziewiątką i nazwiskiem mojego ukochanego na plecach. Obok mnie siedziała piękna blondynka w koszulce z nazwiskiem swojego męża i kapitana drużyny narodowej - Agata Błaszczykowska. Razem z niecierpliwością oczekiwałyśmy na rozpoczęcie meczu.
-Kochana powiedz mi jak tam Oliwka ?
-Rośnie jak na drożdżach - uśmiechnęła się
-Widziałam zdjęcia, śliczna ta Wasza córa
-Dziękuje. A Wy nie chcecie mieć dziecka ?
-Chcemy, ale jeszcze nie teraz
-No tak, przecież Ty masz karierę
-Nawet nie chodzi o karierę, po prostu jest jeszcze za wcześnie
-Jasne, rozumiem, ale jesteście świetną parą
-Och dziękuje - zaśmiałam się. Rozmawiałyśmy tak do rozpoczęcia meczu.
Piłkarze wyszli na murawę, gwizdek sędziego i rozpoczęła się gra. Nie mogłam usiedzieć na miejscu, cały czas coś krzyczałam, a jak nie ja to Agata. W. 17 minucie Robert strzelił gola przy pomocy Kuby. Byłam z niego bardzo dumna. Jednak po przerwie nasz humor się popsuł, ponieważ Grecja wyrównała. Mimo tego, że chłopaki bardzo się starali nie udało im się strzelić kolejnej bramki. Opuściłyśmy z żoną Błaszczykowskiego stadion w nieciekawym humorze. Ponieważ piłkarze musieli wrócić do hotelu to pożegnałam się ze swoją przyjaciółką i powoli ruszyłam w stronę naszego mieszkania. Zdjęłam buty w przedpokoju, odłożyłam torebke i poszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic, namydliłam całe swoje ciało, po czym spłukałam płyn. Umyłam jeszcze włosy, które zwinęłam w ręcznik, a potem ręcznikiem w identycznym beżowym kolorze wytarłam swoje ciało. Ubrałam się w piżamę, a na piżamę założyłam szlafrok. Rozczesałam mokre jeszcze włosy, włączyłam suszarkę i zaczęłam suszyć swoje włosy. Po dwóch kwadransach skończyłam i związałam je w luźnego warkocza, ogarnęłam łazienkę i ją opuściłam. Zabrałam telefon z torebki, położyłam go na stoliku w salonie, a sama wyciągnęłam się na kanapie. Zerknęłam na wyświetlacz mojego Samsunga, okazało się, że mam jedną nieprzeczytaną wiadomość, szybko przesunęłam palcem po ekranie i weszłam w tą wiadomość. Była ona od Roberta, ale w sumie mogłam się domyślić, że do mnie napisze.

"Widzimy się jutro ?"
"Jasne, że tak :3 o której ?"
"Zobaczysz :*"
"Co kombinujesz ?"
"Nic :)"
"Yhmm"
"Kotek jutro zobaczysz :*"
"No dobrze, jak chcesz"
"Moja kochana <3"
"Gratuluje pięknej bramki :*"
"Dziękuje, ale i tak trochę zjechaliśmy"
"Następnym razem będzie lepiej"
"Wiem, na pewno się postaramy"
"Wierzę w Was, w Ciebie"
"Kocham Cię"
"Ja też Cię kocham :*"
"Muszę kończyć :( idziemy z Wojtkiem pograć w Fife"
"Jasne, pozdrów go :3"
Już nic mi nie odpisał, więc odłożyłam telefon i włączyłam telewizor. Było już po 22 co bardzo mnie zdziwiło, nie mogłam znaleźć nic ciekawego, więc zgasiłam światło, zabrałam telefon i poszłam do sypialni. Położyłam szlafrok na fotelu, nastawiłam budzik i zasnęłam. To był w końcu dzień pełen wrażeń.
~Next Day~
Budzik obudził mnie dwadzieścia minut przed dziewiątą rano. Półprzytomna usiadłam na łóżku, wczoraj zapomniałam zasłonić okno, dlatego promienie słońca przedarły się do naszej sypialni, najbardziej oświetlając łóżko, przez co raziły mnie w oczy. Wstałam, narzuciłam na siebie szlafrok i poszłam do kuchni. Przygotowałam swoje wodę z cytryną, wypiłam ją i ubrałam się w strój do bieganie Nike. Związałam włosy i ruszyłam w drogę. Dzisiaj ze względu na pogodę i ilość turystów nawet o tak wczesnej porze zrobiłam tylko, a może dla niektórych aż 4 kilometry. Nawet nie tak bardzo zmęczona wróciłam do swojego azylu. Szybki prysznic, śniadanie, a potem przygotowałam sobie ćwiczenia do wieczornego treningu. Kiedy wyłączałam już laptopa usłyszałam, że ktoś przekręca klucz w drzwiach.
-Cześć kochanie
-Robert - pobiegłam do przedpokoju i go przytuliłam
-Obiecałem, że się spotkamy
-To jest ta niespodzianka ?
-Nie do końca - pocałował mnie
-Wieczorem zapraszam Cię ma kolacje
-A z jakiej to okazji ?
-Mam nadzieje, że okazja Ci się spodoba
-Nie powiesz mi, prawda ? - pokręcił przecząco głową, a ja się zaśmiałam. Weszliśmy do salonu, chciałam usiąść na kanapie, ale on mi na to nie pozwolił. Przyciągnął mnie do siebie, aby następnie złożyć na moich ustach namiętny pocałunek. Szybko pozbyłam się jego koszulki, a on mojego cieniutkiego sweterka jak i również moich dżinsowych szortów. W dalszym ciągu nie byłam mu dłużna i przy jego niewielkiej pomocy pozbyłam się jego spodni. Powoli dotarliśmy do sypialni, gdzie Robert delikatnie rzucił mnie na łóżko, a potem pozbył się reszty mojej garderoby. Potem to już tylko poddaliśmy się chwili rozkoszy.
Owinęłam się cieniutką kołdrą, a potem przytuliłam się do Roberta. On uśmiechnął się do mnie, objął mnie i cmoknął mnie w policzek.
-Musimy się ogarnąć, masz zaraz trening
-Już wstajemy przecież
-Robert ja mówię serio
-Wiem - zaśmiał się
-To ruszaj tyłek - podniosłam się i założyłam bieliznę, a następnie ruszyłam po resztę naszych ubrań
-Dziękuje - powiedział jak rzuciłam mu jego ubrania
-Nie ma za co - ubrałam się do końca
-Pójdę na trening, a o 20 będę po Ciebie i idziemy na kolacje
-Będę gotowa
-Muszę lecieć - spojrzał na zegarek i poderwał się z łóżka
-Mówiłam Ci
-Przepraszam kochanie - pocałował mnie i jak najszybciej się ubrał
-Jedź
-Kocham Cię - krzyknął jeszcze przed wejściem. Pościeliłam łóżko, uczesałam włosy, poprawiłam makijaż i zabrałam się za robienie jakiegoś obiadu. Niby miałam jeszcze z dwie godziny, ale stwierdziłam, że nie chce mi się potem nic robić. Lepiej jak zrobię szybciej to potem nie będę musiał się śpieszyć czy coś.
~Evening~
Ubrałam się w małą czarną, dobrałam do tego szpilki i kopertówkę w tym samym kolorze. Rozpuściłam włosy, umalowałam się i pomalowałam usta beżową szminką. Równo o 20 opuściłam nasze mieszkanie, a na dole czekał już na mnie mój facet. Pojechaliśmy do restauracji gdzie okazało się potem, że oprócz nas nikogo nie ma. Zjedliśmy pyszną kolacje, a na koniec Robert gdzieś zniknął. Po chwili wrócił do mnie z ogromnym bukietem czerwonych róż. Wstałam z wrażenia, a on w tym momencie przede mną uklęknął. Poczułam, że łzy szczęścia napływają do moich oczu, a serce bije szybciej.
-Kochanie bardzo Cię kocham. Ja wiem, że nie znamy się bardzo długo i jesteśmy razem niecały rok, ale jesteś dla mnie najważniejsza. Jestem pewien, że chce spędzić z Tobą resztę życia. Będę bardzo szczęśliwy jeżeli zgodzisz się spędzić ze mną resztę życia, dlatego chciałem Cię zapytać o coś - westchnął, a za chwilkę sięgnął do kieszeni, z której wyjął czerwone pudełeczko - Anno Stachurska czy uczynisz mi ten zaszczyt i zgodzi się zostać panią Lewandowską ?
-Tak, oczywiście, że tak - wykrztusiłam, poczułam, że unoszę się do góry. Byłam w ramionach swojego narzeczonego, cholernie zadowolona, szczęśliwa. Zakochana.

*****
Szczerze ? Podoba mi się początek i końcówka. Mimo tego uważam, że zjebałam (przepraszam za słowo) to opowiadanie i bardzo Was za to PRZEPRASZAM. PRZEPRASZAM, że Was zawiodłam :c Bardzo mi przykro :( Ogromnymi, na prawdę ogromnymi krokami zbliżamy się do końca. Myślę, że 17 to będzie ostatni, a potem epilog :3 zaczęłam już tworzyć nowego bloga, tym razem o Mario. Tego samego dnia co tutaj pojawi się epilog tam będzie prolog. Pozdrawiam. 

piątek, 14 marca 2014

Rozdział 14.

~Saturday~
[Ania]
Wstałam rano, szybko się ogarnęłam i pojechałam do klubu na trening. Wzięłam prysznic, spakowałam torbę i jako pierwsza opuściłam budynek. Wszystko musiałam dzisiaj załatwić przed 15, bo wpół do czwartej po południu mam pierwsze spotkanie w sprawie naszego mieszkania. Chyba ze trzy razy odrzuciłam połączenie od Roberta, bo się śpieszyłam, wróciłam do domu, zostawiłam torbę sportową, wzięłam swoją zwykłą torebkę i pojechałam na zakupy. Prawię biegałam po tym sklepie, wrzucając tylko najpotrzebniejsze produkty, przez przypadek wepchnęłam się w kolejkę przed jakiegoś młodego faceta, zapłaciłam, włożyłam to szybko do bagażnika i pojechałam do domu. Była 14, więc odświeżyłam się, zmieniłam ciuchy, wzięłam dokumenty do teczki w razie czego, włożyłam wszystko do innej torebki i wyszłam z domu. Oczywiście pan Lewandowski znowu zadzwonił, a ja znowu się rozłączyłam.
Na szczęście się nie spóźniłam, a nawet byłam na czas, spotkałam się pod klatką z właścicielem mieszkania i weszliśmy do środka. Mieszkanie znajduję się na 3 piętrze, ale jest winda, do centrum było trochę dalej niż ode mnie, ale też były jakieś połączenia komunikacją miejską. W środku nie było mebli, więc łatwo było mi sobie wyobrazić jak mogłoby to wyglądać.
Następne mieszkanie było większe, droższe, podobało mi się tak samo jak tam to, ale było dużo dalej i w dodatku w takim miejscu, że jechałabym do Pruszkowa dwa razy dłużej. Trzeba było jednak przyznać, że mieszkanie było ładne, przestronne, były 2 sypialnie, łazienka, garderoba, kuchnia, salon i przedpokój.
Dwa następne mieszkania były stosunkowo podobne do pierwszego, niestety, żadne z czterech nie podobało mi się na tyle, żebym chciała w nim zamieszkać. Weszłam padnięta do swojego mieszkania, a było już po 21, nie miałam na nic siły, ale muszę zrobić trening. Zdjęłam buty, zostawiłam torebkę w przedpokoju, przebrałam się i zrobiłam szybki, ale dokładny trening. Potem prysznic, kolacja, piżama i usiadłam z laptopem w salonie. Postanowiłam, że wreszcie oddzwonię do Lewego, nie spodziewałam się, że odbierze tak szybko.
-Hej - uśmiechnęłam się
-Cześć skarbie, cały dzień nie było z Tobą kontaktu
-Wiem, przepraszam
-Jak mieszkania ?
-Nie były złe, ale żadne nie zdobyło mojego serca
-Czyli zostało nam już tylko 11
-Nic mi nie mów, taki miałam dzisiaj zabiegany dzień, a w poniedziałek to chyba się zastrzelę
-Czemu ? - zdziwił
-Bo mam rano trening, potem sześć spotkań, trening z Adą na Skype
-Kochanie przynajmniej jutro sobie odpoczniesz
-Mam nadzieje - westchnęłam - a co u Ciebie ?
-Dobrze, mieliśmy dzisiaj mieliśmy trening otwarty, więc tłum fanów
-Fanek - zaśmiałam się
-No tak, więcej było fanek
-A jak nastrój przed pierwszym meczem ?
-Dobrze, jakoś daje radę
-Przepraszam, że mnie nie będzie
-Będziesz oglądała w telewizji ?
-Oczywiście, a potem do Ciebie zadzwonię
-Dasz mi chociaż wrócić do domu ? - wyczułam, że się uśmiecha
-To może lepiej Ty do mnie zadzwoń
-Jak sobie pani życzy
-Mam już dość tego mieszkania, nie chce mi się go szukać
-Kotek damy radę
-Wiem, ale najpierw trzeba kupić mieszkanie, żeby je sprzedać
-Nie prawda, ja już swoje prawie sprzedałem
-A moje ?
-Twoje też dam radę
-Jedno przydałoby się mieć, bo zanim zrobimy remont
-Rozumiem, że Twoje - zaśmiał się
-Oczywiście, a Ty co myślałeś ?
-Nic nic - jestem pewna, że szczerzył się jak głupi do sera
-Robert przepraszam, ale jestem padnięta. Pogadamy jutro
-Rozumie, śpij dobrze
-Dobranoc - rozłączyłam się, wyłączyłam laptopa i przeniosłam się do łóżka.
~Thursday~
Wszystkie mieszkania już zaliczyłam, ale to i taki nic nie dało, nie dość, że miałam zawalone dni to jeszcze, żadne z mieszkań nie było odpowiednie. Albo za daleko, albo za drogie, albo nie miało tego czegoś. Zresztą, żadne nie miało tego czegoś, bo nie potrafiłam sobie wyobrazić, że mogłabym tam mieszkać z nim. Robertowi już nie mówiłam nic o tych mieszkaniach, bo nie chciałam, żeby się martwił, wystarcza, że pojutrze ma pierwszy mecz w barwach Borussii. Trzymam za niego mocno kciuki, żeby strzelił gola, pokazał się z jak najlepszej strony i udowodnił, że nie znalazł się tam przez przypadek. Była to zasłużona nagroda za jego ogromne starania, jakie przykładał od swoich najmłodszych lat.
Stwierdziłam, że Maja na pewno mi pomoże coś znaleźć i zrobić niespodziankę Lewandowskiemu, wzięłam telefon i wykręciłam numer mojej przyjaciółki.
-Cześć Aniu
-Hej Maja - uśmiechnęłam się
-Co tam ?
-Potrzebuje pomocy - zaśmiałyśmy się obie
-Chętnie Ci pomogę
-Muszę znaleźć mieszkanie
-Jakie ?
-Duże, jasne, przestronne, z balkonem, niedaleko centrum no i oczywiście z rozsądną ceną
-Wymagająca jesteś
-Cicho siedź - zaśmiałam się
-Dobra poszukam czegoś
-To nie jest takie proste, zaliczyłam 15 mieszkań i nic
-Zobaczysz, że pierwsze mieszkanie jakie wybiorę będzie strzałem w dziesiątkę
-Mam nadzieje, bo już mam dość
-Kochana mieszkanie to pikuś, remont to będzie dopiero masakra
-Weź mnie nie dołuj
-A Robert Ci pomaga ?
-Tak, ale nie mogę go za bardzo wykorzystywać, on ma mecze, treningi
-Ty też masz treningi
-Maja chyba nie chcesz go teraz opieprzać ?
-Oczywiście, że nie, bo go rozumiem
-No tak - zaśmiałam się - fanka piłki nożnej
-A Ty nie jesteś fanką piłki ?
-Teraz już jestem
-Mówiłam, że mi podziękujesz kiedyś
-Podziękowałabym Ci wcześniej, ale zapomniałam
-Mam się obrazić ?
-Broń Boże - zawyłam
-Dobra kończę, a jutro znajdę Ci mieszkanie
-Oki, czekam - rozłączyłam się.
Było już po 16, a ja od 8 nic nie jadłam, nie wiem nawet jak to się stało, zawsze pilnuje wszystkiego  A teraz Robert, nowe mieszkanie, treningi, potem dojdzie urządzanie mieszkania. Do tej pory przy dobrym planie dnia dawałam radę, więc na pewno teraz też będę dawała.
Zrobiłam sobie obiad, odpoczęłam i zabrałam się za szukanie mieszkania. Przeszukałam chyba cały Internet, oglądałam wszystkie zdjęcia jakie były udostępnione, ale wszytko było takie samo, bez tego czegoś. Zwykłe, ładne mieszkania, które wyglądały tak samo. Zeszło mi tak do wieczora, więc umyłam się  przebrałam i położyłam do łóżka. Wzięłam z szafki nocnej telefon i napisałam wiadomość do Lewuska.
"Dobranoc :*"
"Śpij dobrze :* kocham Cię"
"Ja Ciebie też :*"
[Robert]
W sobotę gram pierwszy mecz, trochę się stresuje, ale wiem, że będzie dobrze. Ania obiecała, że będzie oglądała, więc bardzo mnie to cieszy. Nie wiem jak dziewczynie poszły spotkania w sprawie naszego nowego, wspólnego mieszkania, bo nie chciała mi nic powiedzieć. Tak strasznie ją kocham, gdyby nie ona to nie byłbym teraz taki szczęśliwy. Wszystko co robię jest z myślą o niej, nie potrafię nawet na chwile o niej zapomnieć i gadam o niej jak najęty. Jestem uzależniony od tej kobiety i nie wyobrażam sobie życia bez niej, ani teraz ani nigdy więcej.

*****
Możliwe, że skończę bloga wcześniej niż po 20 rozdziale.

piątek, 7 marca 2014

Rozdział 13.

[Ania] 
Obudziłam się pierwsza. Leżałam naga obok Roberta, byłam szczęśliwa i nie żałowałam. Wstałam, żeby go nie obudzić, wykąpałam się, ubrałam i ogarnęłam. Jutro rano mam samolot do Warszawy, ale na pewno niedługo przyjadę. Mam nadzieje, że jako dziewczyna Roberta. Nie wiedziałam, o której obudzi się brunet, więc przygotowałam dla niego wodę, leki i zabrałam się za przygotowanie śniadania. Nagle poczułam dłonie Roberta ta swoich biodrach, a zaraz chłopak obrócił mnie w swoją stronę i pocałował.
-Cześć kochanie
-Hej - uśmiechnęłam się
-Mam takie pytanko
-Tak ?
-Zostaniesz moją dziewczyną ?
-Oczywiście, że tak - pocałowałam go, a on posadził mnie na blacie
-Kocham Cię
-Ja też Cię kocham - przytuliłam go
-Nie chce, żebyś wyjeżdżała
-Wiem, ja też nie chce, ale obiecuje, że niedługo przyjadę
-Trzymam Cię za słowo - uśmiechnął się
-Zawieziesz mnie jutro na lotnisko ?
-Niechętnie, ale tak
-Dobra dokończmy to śniadanie - zeszłam z blatu i przy pomocy Roberta zrobiłam śniadanie. Najważniejszy posiłek dnia zjadłam siedząc na kolanach mojego ukochanego, potem przenieśliśmy się na kanapę.
-Co dzisiaj robimy ?
-Siedzimy w domu
-Robert nie możemy cały dzień leżeć na kanapie
-Potem możemy przenieść się do łóżka - pocałował mnie
-Głupek - uderzyłam go w ramię
-Ważne, że Twój
-Może wyrwiesz się ze mną do Warszawy ?
-Nie dam rady, wiesz o tym
-Ok, nie było pytania - westchnęłam
-Kochanie przepraszam
-Rozumie, nie było tematu
-Ania
-Robert na prawdę nie było tematu - wstałam z kanapy - zaraz wracam
-Cholera - usłyszałam jak byłam już w łazience, włączyłam wodę i cicho sobie chlipałam. To na dłuższą metę się nie uda, on tu, ja tam. Obydwoje mamy treningi, kariery, żadne z nas nie zrezygnuje. Chociaż pewnie to ja powinnam zrezygnować, bo jestem kobietą, to ja będę musiała zrezygnować z karate, żeby urodzić dziecko. Nie chodzi mi o to, że mi to przeszkadza, bo tak nie jest, chce mieć dzieci. Z innego powodu chyba nie potrafiłabym zrezygnować, przynajmniej na razie. Kocham Roberta, na prawdę jest dla mnie najważniejszy, ale nie rzucę kariery, żeby mieszkać z nim w obcym miejscu.
-Aniu wszystko ok ?
-Tak tak - otworzyłam drzwi - przepraszam
-O co chodzi ? - spojrzał na mnie podejrzliwie, a potem mnie przytulił
-To się nie uda
-Ania o czym Ty mówisz ?!
-Kocham Cię, ale nie zrezygnuje z kariery, nie potrafię
-Nikt Ci nie każe rezygnować
-A jak Ty to sobie wyobrażasz ?
-Damy radę, możesz ze mną zamieszkać w Dortmundzie, ale nie na stałe. Będziesz raz tu raz tam, ja też będę krążył jak często będę mógł
-Obiecaj, że nam się uda
-Obiecuje - pocałował mnie - nie dam Ci odejść
-Nigdzie nie odejdę
-To dobrze - przytulił mnie, a ja poczułam to ciepło i miłość, które od niego biły
-Robert wiem, że to głupio zabrzmi, ale sprzedajmy nasze mieszkania w Warszawie i kupmy jedno wspólne
-Kocham Cię wariatko
-Jeżeli nie chcesz to ja zrozumiem
-Oczywiście, że chce
-Ja mogę je urządzić
-Chodź - pociągnął mnie na kanapę, włączył laptopa i zaczął szukać mieszkania
-Tak szybko ?
-Chcesz czekać ?
-Nie - zaśmiałam się
Bardzo długo szukaliśmy tylko odpowiedniego ogłoszenia, umówiłam się na spotkanie, bo będę musiała iść tam sama. W sumie na sobotę miałam umówione 4 spotkania i oglądanie mieszkań. Potem ma poniedziałek 6, wtorek 3 i na środę tylko 2. W sumie 15 spotkać czyli 15 mieszkać, wszystkie różne, miałam wybrać tylko 1 z nich. Miało się ono podobać mi i jemu, ale wybierać miałam tylko ja. A co jak mu się nie spodoba ? Dobrze jakoś muszę dać rade, on mi ufa
-Odleciałaś - uśmiechnął się
-Przepraszam - cmoknęłam go w policzek
-Czyli nasz grafik na najbliższe miesiące zapowiada się bardzo ciężko
-Treningi, wybór mieszkania, remont mieszkania, przeprowadzka, sprzedaż naszych mieszkań i do tego dochodzi trasa Warszawa - Dortmund - westchnęłam - damy radę, musimy dać
-Dobra ja zajmuje się sprzedażą i przeprowadzką, Ty kupnem i remontem
-Ok, pasuje mi
-Oczywiście ja płace
-Po połowie
-Ania nawet mnie nie denerwuj
-Nie chce, żebyś za wszystko płacił
-Ok, w takim razie mieszkanie po połowie, ale za remont w całości płace ja
-Nie - spojrzałam mu w oczy
-Wszystko po połowie
-Ania, bo sam kupie nam mieszkanie, urządzę je i zobaczysz wszytko na gotowo
-Dobra niech Ci będzie - odpuściłam
-Takie podejście mi się podoba
-Nie przyzwyczajaj się
-Nie zamierzam, już trochę Cię znam
-Teraz będzie trzeba przyznać racje Twojej mamie
-I Milenie
-Milenie już nie musimy
-Czemu ? - spojrzał na mnie dziwnie
-Bo ona wie, że Cię kocham i wie, że Ty mnie kochasz
-Moja mama pewnie też już wie
-Haha - zaśmiałam się
-Może jednak zostaniesz dłużej ?
-Robert spotkania w sprawie mieszkania
-Kurcze
-Zadzwonię w sobotę wieczorem i powiem Ci jak mieszkania
-Częściej masz dzwonić
-Będę dzwoniła tak często, że będziesz miał mnie dość
-Nie uda Ci się to
-Będę Twoim problemem - zażartowałam
-A jak wiadomo z problemami najlepiej się przespać
-Kusząca propozycja, poczekajmy może, aż będę Twoim problemem
-Myślę, że już nim jesteś - położył mnie na kanapie i zaczął całować, potem przenieśliśmy się do łóżka i spędziliśmy tam trochę dłuższą chwile.
Potem wzięliśmy wspólny prysznic i obiad, który zjedliśmy dość szybko. Ja posprzątałam mieszkanie i zabrałam się za pakowanie, a Robert poszedł się spotkać z Marco w jakiejś ważnej sprawie. Nie miałam mu tego za złe, nie chciałam go odseparować od przyjaciół, a my i tak spędziliśmy dzisiaj dużo czasu. Przed nami jeszcze całe życie i obyśmy spędzili je razem. Zostawiłam sobie ciuchy na rano, najważniejsze kosmetyki, a resztę spakowałam do mojej walizki.
-Jestem - usłyszałam, kiedy zegar wskazywał 18:48
-Cieszę się - uśmiech pojawił się na mojej twarzy
-Przepraszam, że tak długo
-Nie ma sprawy, na prawdę rozumiem
-Zrobię kolacje
-To ja pójdę się ogarnąć, ile Ci to zajmie ?
-Poczekam tyle ile trzeba
-Dobra to ja lecę - poszłam do łazienki, wzięłam prysznic. Wytarłam się, wysuszyłam włosy, założyłam piżamę. Dopakowałam ostatnie rzeczy do walizki, zaniosłam ją pod drzwi i poszłam do kuchni do mojego ukochanego. Zjedliśmy pysznie przyrządzoną przez Lewandowskiego kolacje, a potem położyliśmy się do łóżka. Po raz kolejny zasnęłam w ramionach swojego ukochanego, niestety to ostania nasza noc na razie.

piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 12.

[Ania]
Obudziłam się i moja pierwsza myśl to rozmowa z Robertem, ale jak ja mam z nim porozmawiać ? Najpierw robię aferę, nie odzywam się, nie daje znaku życia i praktycznie urywam cały nasz kontakt. Leżałam sobie w łóżku i bawiłam się telefon, cały czas walczyłam ze sobą. Jak już miałam nacisnąć zieloną słuchawkę i zadzwonić to mój telefon zaczął wibrować i jak na złość dzwonił Tomek.
-Cześć
-Hej Aniu, co dzisiaj robisz ?
-Jestem zajęta
-A jutro ?
-Tomek nie dam rady, chyba wyjeżdżam
-Na długo ?
-Raczej nie, ale jadę do faceta
-Mówiłaś, że nikogo nie masz
-Bo nie mam - westchnęłam - muszę Ci coś powiedzieć i z góry przepraszam, że przez telefon
-Zamieniam się w słuch
-Nie wiem czy zrobiłeś sobie jakąś nadzieje, ale między nami nic nie będzie. Nie kocham Cię, nic między nami nie będzie i nigdy więcej się nie spotkamy. Przepraszam
-Jasne, rozumiem - powiedział smutno i się rozłączył.
Nie wiedziałam co mam napisać Robertowi, czy może mam zadzwonić, zresztą nie ważne. Dobra kogo ja oszukuje to jest cholernie ważne. Włączyłam komputer, zalogowałam się na Facebooku i na Skype, sprawdziłam kilka razy, ale Robert był niedostępny.
-Robert błagam musimy pogadać - powiedziałam do siebie i stał się cud, normalny cud. Zadzwonił mój telefon, a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mojego ukochanego piłkarza.
-Cześć Robert, przepraszam, że tak się zachowałam. Wiem to było beznadziejne i pewnie się martwiłeś. Obiecuje, że to się więcej nie powtórzy i wiem, że nikogo nie masz, ja też nikogo nie mam. Ten Tomek to nic nie znaczy, na prawdę - powiedziałam na jednym wdechu
-Myślałem, że już nie skończysz - zaśmiał się - nie gniewam się
-Stęskniłam się za Tobą
-Miło mi to słyszeć
-Kiedy będziesz w Warszawie ?
-Nie prędko
-Szkoda - westchnęłam
-A kiedy Ty będziesz w Dortmundzie ?
-Nie wiem
-Mogę Ci zarezerwować bilet, mam włączonego laptopa
-Nawet nie próbuj, bo stracisz kasę
-Jak kupię to będziesz musiała przyjechać
-Chciałbyś
-Oczywiście, że chce
-Ja też chce, ale na razie nie mogę
-Dobra dobra
-Robert nie rezerwuj tych biletów
-Ok, przecież do tego potrzebuje Twoich danych
-Faktycznie, ale wiesz Ty jesteś zdolny do wszystkiego
-Uznam to za komplement
-Powiedzmy, że dobrze uznajesz
-Kochana moja
-Bardzo kochana, ale nie bardzo Twoja
-Uwielbiam jak jesteś taka szczera
-Wiem - zaśmiałam się
-Zdajesz sobie sprawę, że gadamy już ponad pół godziny
-To jeszcze nie jest długo
-No w sumie to tak - wyczułam, że się uśmiecha
-Robert przepraszam, ale muszę kończyć
-Ok, to zdzwonimy się potem
-Do usłyszenia - rozłączyłam się
~August 20 - Night~
Stoję sobie właśnie na warszawskim lotnisku i czekam na samolot do Dortmundu, bo jutro czyli 21 sierpnia Robert ma 23 urodziny. Samolot wzbił się w górę kilka minut przed 22, wpatrywałam się w krajobraz za okienkiem, dobra jest noc, więc nic oprócz świateł nie widać, ale co tam. Pierwszy raz będę w Dortmundzie, na szczęście mam adres Lewego i znam angielski, zresztą niemiecki też.
Maszyna wylądowała w Niemczech wpół do 1 w nocy, trochę późno, ale myślę, że brunet mi wybaczy. Odebrałam swój bagaż, zamówiłam taksówkę i podałam adres piłkarza, pod jego blokiem, a może apartamentowcem byłam tuż przed 1. Wzięłam swoją walizkę, zapłaciłam i weszłam na górę. Stanęłam przed drzwiami numer 15, wzięłam głęboki oddech i zadzwoniłam dzwonkiem.
-Sto lat, sto lat - zaśpiewałam jak tylko otworzył drzwi. Biedak stał przede mną w samych bokserkach i widać było, że go obudziłam.
-Co Ty tu robisz ? - przytulił mnie
-Masz dzisiaj urodziny wariacie
-Nawet nie wiesz jak się ciesze - cmoknął mnie policzek, zabrał moją walizek i weszliśmy do mieszkania.
-Dasz mi się gdzieś położyć ? Jestem strasznie zmęczona
-Jasne, chodź do mnie
-Znowu będziemy spali w jednym łóżku ?
-Przeszkadza Ci to ?
-Nie - zaśmiałam się, weszliśmy do sypialni chłopaka, rozebrałam się do bielizny i położyłam się obok chłopaka.
-O wiele lepiej mi się teraz będzie spało - powiedział przytulając się do moich pleców
-Nie dałam Ci jeszcze prezentu
-A jaki masz ?
-Zobaczysz dzisiaj wieczorem
-Robię imprezę urodzinową
-Na prawdę ?
-Tak, ale to tylko kilku kumpli, spotykamy się w klubie
-Idealnie - zaśmiałam się
-Nie przeszkadza Ci to ?
-Nie - cmoknęłam go w policzek - idziemy spać
-Yhmm - zgasił światło i zasnęliśmy.
Obudziłam się chyba w miarę wcześnie, Lewandowski jeszcze spał, więc delikatnie wyswobodziłam się z jego uścisku. Ogarnęłam się, związałam włosy, wypiłam szklankę wody i opuściłam mieszkanie chłopaka.
Nie znałam miasta, więc biegłam raczej na wyczucie, był jakiś park, spokojne osiedle, więc spokojnie się biegło. Jak na sierpień była świetna pogoda, nie za gorąco, nie za zimno. W sam raz.
[Robert]

Jak się obudziłem to obok mnie nie było Ani, nie znalazłem też żadnej karteczki. Po dłuższym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że biega, więc jej nie przeszkadzałem. Ogarnąłem się szybko, zrobiłem nam śniadanie i zaniosłem jej walizkę do swojej sypialni. Wykąpałem się, ubrałem i akurat wróciła Ania.
-Hej - cmoknęła mnie w policzek
-Cześć, zrobiłem śniadanie
-Super, to pójdę się ogarnąć i będę za 20 minut
-Czekam w takim razie - zrobiłem nam herbatę, usiadłem do stołu i czytałem jakąś niemiecką gazetę.
-Jestem - usiadła na przeciwko mnie i zaczęliśmy spożywać posiłek
-Do kiedy u mnie zostajesz ?
-Do piątku
-Jak to ?!
-Normalnie - zaśmiała się
-Jest przecież środa
-Kochany - westchnęła - na pewno zobaczymy się niedługo
-Ania nie możesz zostać dłużej ?
-Nie, przepraszam
-No ok, jakoś damy radę - westchnąłem
~Night~
[Ania]
Właśnie wróciliśmy z imprezy urodzinowej Roberta, ja nic nie piłam, ale on był pijany. Zamknęłam za nami drzwi i mieliśmy iść do przodu, ale Lewy się zatrzymał.
-Powiedzieć Ci coś ?
-Możesz powiedzieć - cicho zachichotałam
-Kocham Cię
-Tak wiem
-A Ty ?
-Co ja ?
-Kochasz mnie ?
-Tak - uśmiechnęłam się, bo przecież on tego nie będzie pamiętał, ale on się odwrócił i mnie pocałował. Oddawałam kolejne pocałunki, chłopak oparł mnie o ścianę, a zaraz potem wziął mnie na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Wiedziałam, że nie będę tego żałowała, więc w ogóle się nie opierałam.

*****
1. Mam problemy z weną na tym blogu. 
2. To chyba mój najgorszy blog, bo w ogóle nie komentujecie :c
Podjęłam, więc decyzje. KOŃCZĘ TEGO BLOGA. Dotrwam do 20 rozdziałów, potem epilog i koniec :c Przykro mi :*