piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 17.

~August 21, 2014~
[Ania]
Dzisiaj Robert ma swoje 26 urodziny, na początku mieliśmy zrobić imprezę, ale ze względu na moją ciąże przełożyliśmy to. Za 3 dni mam termin porodu, szpital wybrany, pokoik urządzony, torba spakowana. Lewy chodzi jak na szpilkach, pomaga mi we wszystkim, każdy mój jęk, kopnięcie malucha czy cokolwiek innego on traktuje jak początek akcji powodowej. Niby stara się być opanowany, spokojny, ale widzę po nim, że strasznie się boi. Oczywiście treningów mu nie odpuszczam, więc trenuje z telefon jakby coś się działo to mam dzwonić i on zaraz będzie.
Wstałam rano, po cichu się ogarnęłam i wyjęłam w szafy prezent. Skromny, ale on serca. Była to płyta z życzeniami od najbliższych oraz kolaż z naszymi zdjęciami, a w środku zostawiłam miejsce na pierwsze zdjęcie naszego syna. Tak syna. Będzie mały Lewandowski, mam nadzieje, że równie utalentowany albo jeszcze bardziej. Przyrządziłam nam śniadanie, postawiłam wszystko na stole i ruszyłam na górę. Na schodach poczułam jednak silne skurcze i upuściłam wszystko z hukiem, jak nie trudno się domyślić zaraz obok mnie pojawił się mój mąż.
-Aniu co się dzieje ?
-Zaczęło się
-Spokojnie, oddychaj - zdziwił mnie swoją postawą, myślałam, że będzie krzyczał, stresował się -muszę się ubrać
-Jeszcze masz trochę czasu
-Aniu - wziął mnie na ręce co było trudne, przynajmniej dla mnie i położył mnie na dole na kanapie - będę za 2 minuty
-Yhmm - jak powiedział tak zrobił, po kilkunastu minutach byliśmy już w szpitalu. Zabrali mnie na porodówkę, dali jakieś leki i zaczęło się czekanie.
~Evening~
[Robert]
Siedziałem pod salą i czekałem na jakiekolwiek informacje. To trwa już tak długo. Po tym długim siedzeniu na korytarzu wyszedł do mnie lekarz.
-Panie Robercie gratuluje syna
-Dziękuje, a Ania ?
-Jest zmęczona, ale wszystko jest w porządku ?
-Tak oczywiście - uśmiechnął się
-Dziękuje - powoli wszedłem do sali, Ania leżała na łóżku, a obok niej był nasz syn. Podobny do niej, tylko ma moje oczy i nosek.
-Hej - cmoknąłem ją w czoło
-Robert nie dałam Ci prezentu
-To jest najlepszy prezent, nie mogłem sobie lepszego wymarzyć
-Ma Twoje oczy
-Nos też ma mój - zaśmiałem się
-I tak jest bardziej podobny do mnie
-Wiem, jest śliczny
-Musimy wybrać imię
-Mam pewien pomysł - posłała mi uśmiech
-Jaki ?
-Kuba
-Jakub Lewandowski
-Czyli się zgadzasz ?
-Oczywiście - pocałowałem ją
-Jestem wykończona
-To może ja już pójdę ? Przyjadę z samego rana
-Nie chce Cię wyganiać
-Kochanie, ale ja to rozumiem
-Będziesz rano, tak ?
-Obiecuje
-Do zobaczenia
-Paa - pożegnaliśmy się i wyszedłem. Wziąłem telefon do ręki, napisałem wiadomość i wysłałem do wszystkich, których miałem w kontaktach, oczywiście oprócz Ani, bo to by było bez sensu.
"Mam syna. Jakub Lewandowski. 3500 gram, 56 centymetrów. Mały przystojniak"
Za chwile dostałem mnóstwo odpowiedzi, od chłopaków, mamy, Mileny, znajomych. Wszyscy nam gratulowali i składali mi życzenia urodzinowe. To jest najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałem. Pojechałem do domu, posprzątałem moje śniadanie, które dalej było na schodach, zjadłem cokolwiek i położyłem się spać. To był najważniejszy i najlepszy dzień w moim życiu, ale byłem strasznie zmęczony.
~December 24, 2014~
[Ania]
Dzisiaj jest nasza pierwsza Wigilia. Kubuś ma już cztery miesiące, rośnie jak na drożdżach. No i oczywiście kradnie serca naszych przyjaciół i rodziny. Od prawie miesiąca jestem z nim w Warszawie, kilka dni temu Robert do nas dojechał. Wigilie spędzamy u nas w mieszkaniu, dlatego od rana biegam i wszystko szykuje. Chce, żeby było idealnej, lepiej niż rok temu, dwa.
-Kochanie my idziemy na spacer
-Dobrze, ale wracajcie szybko
-Dasz sobie rade ?
-Tak, spokojnie - zaśmiałam się i wróciłam do gotowania. Potem nakryłam do stołu, przygotowałam wszystko, niby miałam jeszcze trochę czasu, ale jak chłopaki wrócą to trzeba będzie ich przebrać, nakarmić. Dobrze, że wszystkie prezenty spakowaliśmy z Robertem w nocy, bo teraz nie musimy marnować na to czasu. Przygotowałam sobie skromną sukienkę, buty, poprawiłam prezenty, sprawdziłam czy wszystko zrobiłam i wybrałam jeszcze strój dla naszego syna. Zdążyłam spojrzeć na zegarek i drzwi do domu się otworzyły
-Robert ? - zawołałam z salonu
-Cii - weszłam do przedpokoju - śpi
-Przepraszam - uśmiechnęłam się
-Przełożę go do łóżeczka
-Ja go wezmę, a Ty się rozbierz
-Jego też trzeba rozebrać
-Robert - szturchnęłam go - nie rób ze mnie wariatki
-No, przecież żartuje sobie
-Wiem wiem - wzięłam małego na ręce, poszłam z nim do jego pokoju, rozebrałam go i włożyłam do łóżeczka. Przykryłam go kołderką, przymknęłam drzwi i poszłam do Lewego.
-Niedługo będą goście, to pójdę się wykąpać
-Robert, ale szybko bo ja też chce
-Postaram się
-Ok - Lewandowski zniknął w łazience, a ja ogarnęłam jeszcze do końca kuchnie, zajrzałam do Kubusia. Była już 16, goście mieli być na 18, więc miałam jeszcze trochę czasu, usiadłam na kanapie i w myślach powtarzałam sobie co mam zrobić, a co już zrobiłam. Wydaje mi się, że miałam wszystko gotowe, ale cały czas bałam się, że coś nie wyjdzie.
-Aniu już jestem
-To ja idę - zaśmiałam się. Wzięłam szybki prysznic, ogarnęłam się już na gotowo. Założyłam bieliznę, cieliste i cienkie rajstopy, a ma końcu sukienkę i czarne baleriny. Jak wyszłam to Robert akurat ubierał małego, sam miał na sobie garnitur i świetnie wyglądał.
-Moja boska Lewandowska - przyciągnął mnie do siebie
-Twoja się zgadza, boska też, no i Lewandowska też - zaśmiałam się
-Kocham Cię, wiesz ?
-Wiem, ja też bardzo Cię kocham
-Żałujesz czasami ?
-Czego ?
-Szybko zakończyłaś karierę, oddałaś się całkowicie dziecku, rodzinie
-Nie żałuje - uśmiechnęłam się - jak na niego patrzę to nie żałuje, jasne czasami brakuje mi karate, ale przecież jeszcze do tego wrócę
-Już nie zawodowo
-Trudno - westchnęłam - ważne, że mam Was
-Damy rade - pocałował mnie
-A po za tym mam, przecież bloga, pomagam innym
-I jesteś w tym całkiem niezła
-Och jak miło, że tak mówisz
-Sama prawda - zadzwonił dzwonek do drzwi
-Otworze - podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Za nimi stała już mama Roberta i Milena
-Witam Aniu
-Dzień dobry mamo - przytuliłam ją, a potem Mile
-Gdzie nasz przystojniak ?
-Siedzi w tatą w salonie - zaśmiałyśmy się - zapraszam
-Cześć mamo - Robert podszedł do nas z Kubą na rękach
-Cześć synku no i jest mój kochany wnuk - przejęła malucha
-To ja zostawię prezenty pod choinką
-Nie trzeba było tyle tego kupować
-Synku nam sprawia to przyjemność
-A po za tym prezenty są dla Kuby, a nie dla Ciebie - Milena pokazała mu język
-Dzięki
-Chodź pomożesz mi - pociągnęłam go za rękę i przeszliśmy do korytarza
-W czym mam tu pomóc ? - rozejrzał się
-W niczym - szepnęłam i się do niego przytuliłam
-Czyżbyś tęskniła za tylko naszą dwójką ?
-Czasami tak - zaśmiałam się
-Zawsze możemy komuś podrzucić Kubę
-Nie lubię się z nim rozstawać
-Kochana mamusia
-Wracajmy do nich
-Już ?
-Tęsknię - uśmiechnęłam się
-Serio ?
-Nie no żartuje - zaśmiałam się - ale głupio tak zostawiać gości
Po jakimś czasie przyszła moja rodzina, zasiedliśmy wspólnie do kolacji, zaśpiewaliśmy kolędy, rozmawialiśmy i rozpakowaliśmy prezenty. Nasz syn dostał ich najwięcej, ale niestety nic nie rozumiał, uśmiechał się tylko słodko. Cały czas krążył między jedną, a drugą babcią albo innymi.
-Nie rozpieszczajcie go tak, bo potem nie damy sobie z nim rady
-To my Wam pomożemy
-Mamo - zaśmiałam się
-Żadne mamo, to jest nasz najukochańszy wnuk
-No właśnie - mamę Roberta poparła moja mama
-To kiedy planujecie małą Lewandowską ? - spytała moja bratowa
-Od razu - Bobek uśmiechnął się od ucha do ucha
-Ha ha ha - westchnęłam - nie prędko
-Czy ja mam coś w tej sprawie do powiedzenia ?
-Oczywiście Robercie, możesz się podporządkować
-Jeszcze zobaczymy
-No zobaczymy - puściłam mu oczko
-Zawsze byliście zgodni
-Staramy się
-Kuba jest już zmęczony - spojrzałam na niego - położę go
-To ja Ci pomogę, zaraz wracamy - Lewusek wziął naszego syna od swojej siostry i poszliśmy z nim do jego pokoju. Mój mąż go rozebrał i zmienił pieluchę, a ja wyjęłam piżamkę i go ubrałam. Nakarmiłem go, poklepałam delikatnie po pleckach, a jak mu się odbiło to go wspólnie uśpiliśmy. Włożyłam go do łóżeczka, zapaliłam małą lampkę, a wychodząc zgasiłam światło. Całość zajęła nam może pół godziny.
-Śpi ?
-Tak - uśmiechnęłam się
-My chyba powinniśmy się już zbierać jeżeli chcemy iść na Pasterkę
-To Robert pójdzie z Wami
-Zostańcie razem
-Na pewno ?
-Tak, spokojnie
-W takim razie dziękujemy za wszystko
-Do zobaczenia jutro - zamknęłam za wszystkimi drzwi. Posprzątaliśmy ze stołu i po 1 w nocy położyliśmy się spać.

*****
No cóż ja mogę powiedzieć ? Jest to mój ostatni rozdział :c za tydzień się pojawi epilog i szczerze już tęsknie za tym blogiem, ale nie dam rady go prowadzić. Ledwo napisałam ten rozdział, ale przynajmniej jest długi :/ Do zobaczenia za tydzień :*

3 komentarze:

  1. No to ja pierwsza :D
    Super rozdział
    Szkoda że już kończysz:-[
    Fajny prezent dostał Robert na urodziny =)
    Pozdrawiam/Julka;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ! ;D
    Szkoda , ze koniec ;c
    Trafiłam przypadkiem ale nie żałuje ! :D
    http://love-story-bvb.blogspot.com/ - zapraszam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej świetny <3 Mały Lewandowski ;)
    Szkoda, że już kończysz no, ale każdy blog ma swój początek i konic. =)
    Czekam na epilog :**

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń