piątek, 28 marca 2014

Rozdział 16.

~One Year Later - July~
[Ania]
Miesiąc temu wzięliśmy z Robertem ślub i oficjalnie nazywam się Anna Lewandowska. Ceremonia tak jak i wesele było idealne, wszystko poszło zgodnie z naszym planem. Potem pojechaliśmy w podróż poślubną na Seszele i wróciliśmy do Dortmundu. Robert był przez tydzień na obozie przygotowawczym, a ja zajęłam się Karate i swoim blogiem. Tak mam bloga, od stycznia. Healthy Plan by Ann.
Mój mąż był jeszcze na treningu, a ja leżałam sobie na kanapie i wróciłam wspomnieniami do dnia naszego ślubu.
„Dzięki pomocy kilkunastu ochroniarzy weszłam do Kościoła prowadzona przez mojego ojca. Drzwi się zamknęły, a ja skupiłam się tylko na Robercie, który stał przy ołtarzu. Wpatrywał się we mnie z uśmiechem, a na jego policzkach pojawiły się delikatne dołeczki, które tak bardzo kocham. Powoli kroczyłam do ołtarza, oczy wszystkich gości zwrócone były w moją stronę. Doszłam do końca, ojciec oddał mnie mojemu narzeczonemu.
-Pięknie wyglądasz - szepnął mi do ucha
-Dziękuje, Ty też jesteś niczego sobie - stanęliśmy przed księdzem.
Po niecałej godzinie opuściliśmy Kościół już jako państwo Lewandowscy i udaliśmy się na sale weselną"
-Jestem kochanie
-Głodny jesteś ?
-Troszeczkę
-To już podaje obiad - wstałam z kanapy
-Poczekaj - podszedł do mnie - ja coś zrobię
-Ty ? - zaśmiałam się
-A czemu nie ?
-Rzadko ostatnio gotujesz
-Bo miałem mało czasu, ale teraz to nadrobimy - pocałował mnie
-Robert - uśmiechnęłam się - nie musisz
-Wiem, ale chce
-Pomogę Ci - pociągnęłam go za rękę i poszliśmy do kuchni - jak było na treningu ?
-Jak zwykle - zaśmiał się - trochę się pobawiliśmy
-Jak dzieci - przytuliłam się do niego
-A Ty co robiłaś ?
-Ćwiczyłam, sprzątałam, zrobiłam post na bloga
-Wiesz, że jestem z Ciebie dumny
-Na prawdę ?
-Oczywiście, że tak - objął mnie mocniej
Zjedliśmy deser, potem obiad, położyliśmy się na kanapie i odpoczywaliśmy.
-Jak sobie radzicie bez Mario ?
-Jest trudno, ale jakoś dajemy rade
-Robert Ty też chcesz odejść, prawda ?
-Kochanie wiesz, że dostałem taką propozycje, ale jeszcze nic nie jest przesądzone
-Podoba Ci się ta propozycja
-Aniu o co chodzi ?
-O nic, po prostu pytam
-Kochanie przed podpisaniem umowy na pewno Ci powiem
-Wiem, ufam Ci
-Nie rozmawiajmy o tym
-Czemu ?
-Bo teraz jesteśmy tutaj i liczy się tylko tu i teraz
-Kocham Cię
-Ja też Cię kocham - cmoknął mnie w czoło
-Z jednej strony mam karierę, a z drugiej chciałabym, żebyśmy byli taką prawdziwą rodziną
-Jesteśmy prawdziwą rodziną
-Wiem, ale chodzi mi o dziecko
-Chcesz mieć dziecko ?
-Dobrze wiesz, że chce
-Źle się wyraziłem - posłał mi uśmiech - czy teraz chcesz mieć dziecko ?
-Mam karierę, wszystko idzie dobrze, ale bardzo chciałabym zostać matką
-Aniu jeżeli się na to zdecydujemy to będziesz musiała zakończyć karierę
-Wiem, dlatego nie mam pojęcia co dalej zrobić
-Wstrzymajmy się na razie, dajmy sobie trochę czasu
-Tak myślisz ?
-Myślę, że tak będzie najlepiej - pocałował mnie
-Dziękuje
-Za co ?
-Za to, że jesteś, że mnie wspierasz, że mnie kochasz - wtuliłam się w niego
-To ja Ci dziękuje, że pojawiłaś się w moim życiu
-Cała przyjemność po mojej stronie
~Half A Year Later - January~
Od naszej rozmowy minęło pół roku, wróciliśmy do swojego normalnego życia i odrzuciliśmy chwilowo myśli o dziecku. W grudniu odniosłam kolejne sukcesy w swojej karierze, a Robert podjął decyzje w związku z grą w Bayernie Monachium. Wbrew wszystkim doniesieniom mój ukochany mąż postanowił zostać i przedłużyć kontrakt z Borussią Dortmund. Bardzo się z tego cieszę, bo pokochałam to miasto, ludzi, klimat no i oczywiście klub.
Obudziłam się rano, Roberta nie było obok, a z łazienki słuchać było dźwięk wody, więc domyśliłam się, że się kąpie. Wstałam, pościeliłam łóżko i założyłam na siebie szary sweter, który idealnie komponował się z moją piżamą. W pewnym momencie zrobiło mi się nie dobrze, a przecież dzisiaj jeszcze nic nie jadłam, chciałam wejść do łazienki, ale drzwi były zamknięte.
-Robert otwórz ! - zapukałam do łazienki
-Aniu zaraz wyjdę
-Otwórz teraz, błagam
-Co jest ? - otworzył drzwi, a ja delikatnie mówiąc go staranowałam i uklęknęłam przy sedesie. Lewandowski ukucnął obok mnie i trzymał mi włosy - Aniu dobrze się czujesz ?
-Tak już jest w porządku
-Jadłaś coś dzisiaj ? - pokiwałaś przecząco głową - chcesz iść do lekarza ?
-Nie - uśmiechnęłam się - to pewnie tylko grypa żołądkowa
-Jak chcesz, ale jak coś będzie się działo to idziemy do lekarza
-Dobrze
-Pójdę zrobić nam śniadanie, a Ty się ogarnij - opuścił łazienkę
-Dziękuje Robert - krzyknęłam, a on się odwrócił i posłał mi uśmiech. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół. Jak usiadłam do stołu to od razu uderzył mnie intensywny zapach śniadania, a przecież normalnie nie czuje tak intensywnie zapachów. Jak chłopak postawił przede mną talerz to wszystko się nasiliło, nie wytrzymałam i pobiegłam do łazienki. Było mi nie dobrze i słabo, zwróciłam wczorajszą kolacje i pewnie obiad i nie miałam dość.
-Ania musisz coś zjeść
-Nie mam siły - oparłam się o ścianę
-W takim razie jedziemy do lekarza
-Nie proszę Cię
-To zjedz cokolwiek
-Dobrze, obiecuj - spojrzałam na zegarek, który znajdował się na moim lewym nadgarstku - idź zjedz to śniadanie, bo za chwile musisz jechać na trening
-Zostanę z Tobą, jakoś się wytłumaczę
-Robert jedziesz na trening koniec kropka
-Jakby co to dzwoń - pocałował mnie w czoło i wyszedł. Domyśliłam się, że poszedł najpierw na dół, po jakiś piętnastu może dwudziestu minutach usłyszałam trzaśnięcie drzwi.
Powoli wstałam z podłogi, umyłam twarz i zeszłam na dół, wyjęłam z torebki kalendarz, żeby coś sprawdzić. No tak wszystko by się zgadzało. Na pięćdziesiąt procent jestem w ciąży. Miałam do wyboru lekarza albo test ciążowy, jak zrobię test i wyjdzie pozytywny to będę musiała iść do lekarza, jak pójdę do lekarza to będę wiedziała od razu. Poszperałam trochę w internecie, znalazłam numer do prywatnej kliniki w Dortmundzie i umówiłam się jeszcze dzisiaj na wizytę. Przełamałam się zjadłam śniadanie, posprzątałam, zabrałam wszystkie potrzebne dokumenty torebkę i wsiadłam do swojego czarnego Porsche. Od nas z domu to jest jakieś 40 minut drogi, więc włączyłam automape, podałam adres i ruszyłam w drogę.
Weszłam do budynku, wjechałam windą na 3 piętro i podeszłam do recepcji.
-Dzień dobry ja byłam umówiona na wizytę. Anna Lewandowska
-Tak zgadza się - uśmiechnęła się - gabinet numer 6
-Dziękuje - podeszłam do odpowiednich drzwi i zapukałam. Weszłam do pomieszczenia, dużo się różniło od typowych szpitalnych pomieszczeń. Gabinet utrzymywany był w beżowych odcieniach, ale był bardzo ładny i dobrze się w nim czułam.
-Witam pani Aniu
-Dzień dobry - usiadłam na krześle
-Co panią do mnie sprowadza - stwierdziłam, że podam jej swoje objawy, ale nie powiem o swoich przypuszczeniach
-Ostatnio źle się czuje, jest mi słabo, wymiotuje
-Kiedy ostatnio miała pani miesiączkę ?
-No właśnie chodzi o to, że mi się spóźnia
-Ile ?
-Już trzy tygodnie
-Nie zaniepokoiło to pani ?
-Nie zwróciłam na to uwagi
-Dobrze w takim razie proszę się położyć, a ja zrobię pani USG
-Jasne - zdjęłam koszule, podwinęłam top i położyłam się. Pani doktor nalała mi zimny żel na brzuch, a potem go rozsmarowała. Wpatrywała się w ekran sprzętu cały czas jeżdżąc mi po brzuchu. Potem wydrukowała zdjęcie i podała mi ręcznik papierowy.
-Proszę się wytrzeć - uśmiechnęła się, więc wykonałam jej polecenie, ubrałam się z powrotem i usiadłam na przeciwko niej po drugiej stronie drewnianego biurka - gratuluje, będzie miała pani dziecko
-Dziękuje - uśmiechnęłam się promienie
-Jest pani w 9 tygodniu ciąży, jak na razie wszystko jest w porządku. Tylko musi się pani oszczędzać, nie dźwigać, na razie nie ćwiczyć
-Dobrze, zapamiętam
-Pani Aniu proszę też przystopować, a najlepiej odstawić na razie karate
-Skąd pani wie ?
-Poznałam panią, a nazwisko tylko potwierdziło moje przypuszczenia
-Rozumiem - zaśmiałam się
-W takim razie tutaj ma pani zdjęcie USG - podała mi je - i zapraszam na kontrole za 3 tygodnie chyba, że zdecyduje się pani na innego lekarza
-Nie ma takiej potrzeby
-W takim razie do zobaczenia - założyłam kurtkę, zabrałam torebkę i wyszłam z gabinetu. Czyli jakby nie patrzeć chyba właśnie zakończyłam swoją karierę, ale skoro jestem w 9 tygodniu to by oznaczało, że podczas zawodów w grudniu byłam już w ciąży.
Wsiadłam do samochodu i udałam się w drogę powrotną. Robert był już po treningu albo jeszcze wracał, więc chciałam być jak najszybciej w domu. Nie było mi to jednak dane, bo były straszne korki i zamiast być w domu po 40 minutach dotarłam tam po półtorej godziny.
-Jestem !
-Gdzie Ty byłaś ?!
-Spokojnie byłam u lekarza
-I ... ?
-No wiesz - przeciągałam - jakby Ci to powiedzieć
-Najlepiej prosto z mostu
-Za jakieś 30 tygodni urodzi się mały Lewandowski
-Żartujesz ?
-Wyglądam jakbym żartowała ?
-No nie
-No właśnie - uśmiechnęłam się
-To cudowna wiadomość - pocałował mnie - nawet nie wiesz jak się ciesze
-Wiem - przytuliłam się do niego

4 komentarze:

  1. Ale słodko będzie mały lewandowski :D
    Rozdział super
    Pozdrawiam/julka;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku jak słodko ^^ Rozdział jest cudny!
    Czekam na nn <3

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaaaa !!!!! Doczekałam się !! ;333
    Jezu mały lodołamacz serc <3 bądź lodołamaczka xD
    Cjsudjdh nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę !!
    Super świetny genialny fsnxmlxsnkgd rozdział
    Czekam na next
    Pozdrawiam/Nikola ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świeeeeeeeeetny! <3 Czekam na następny i zapraszam do siebie :) http://marcoreus-moim-idealem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń